Kiedyś w ogóle nie interesowałem się historią Piaseczna, a
wszystko zaczęło się dość przypadkowo W
sierpniowe popołudnie 1968 roku wracałem z pracy do domu. Kiedy szedłem ul.
Kościuszki, zatrzymał mnie starszy pan z laską i spytał się, czy mieszkam w Piasecznie.
Odpowiedziałem z dumą, że nie tylko tu mieszkam, lecz także urodziłem się w tym
mieście. Mężczyzna przedstawił się i okazało się, że jest emerytowanym
profesorem Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Poprosił, żebym mu coś
opowiedział o historii Piaseczna, a mnie wówczas zatkało, bo wstyd przyznać,
ale nic o niej nie wiedziałem. Profesor odparł, że to wielka szkoda, bo każdy
mieszkaniec powinien znać historię swojego rodzinnego miasteczka i
zaproponował, żebym wziął sobie to do serca. Pożegnał się ze mną i odszedł, a
ja jeszcze przez jakiś czas zatrwożony stałem bez ruchu na ulicy. Przypomniałem
sobie, że jeszcze przed wojną, w 1934 roku, na 500-lecie przyznania Piasecznu
praw miejskich mój ojciec dostał monografię miasta Jana Żmudzińskiego
„Piaseczno miasto królewskie i narodowe 1429-1933”. Natychmiast odszukałem tę
książkę, zacząłem ją czytać i wtedy połknąłem bakcyla , od tego momentu nie
tylko zaczął interesować się dziejami miasta, lecz także zacząłem gromadzić
pamiątki, fotografie, dokumenty oraz zapisywać wspomnienia mieszkańców. Na
przełomie kilkudziesięciu lat oddałem się całym sercem miastu, spisałem
monografie, jestem autorem ponad 150 wspomnień napisanych wierszem. Jednak
zarówno wierszy, jak i monografii, nie udało się opublikować z powodu braku
funduszy. Dlatego postanowiłem utworzyć bloga, na którym będę mógł podzielić
się z Państwem moją pasją.